Pewnego dnia (nie tak dawno) postanowiłam zrobić sobie tacę...
miała być biała z transferem i przetarciami.
I transfer metodą na mokrą farbę, tzn. papier z wydrukiem lustrzanym przykleiłam na mokrą farbę, po wyschnięciu, wilgotną ściereczką zrolowałam papier i gotowe (byłoby gdyby papier był biały a nie szarawy, odróżniał się co widać)
Widać granice papieru, mimo że w dotyku go nie czuć.
No i poszła taca do zlewu z wodą, odmaczałam, szorowałam, a że dobre farby i lakiery w użyciu były namordowałam się okrutnie.
Kolejny proces to malowanie ponownie na biało. Użyłam najlepszej, najdroższej farby jaką miałam, emalii do drewna i metalu.
przetarcia zrobiłam na uchwytach i transfer zrobiłam carplanem a jakże...i wyszło...
lekko błękitno-perłowe odbicie, pożałowania godne.
W prawdziwej rozpaczy byłam, już nie wspomnę o zniechęceniu.
I taśma zdarła mi farbę :(
Cały czas dumałam "dlaczego????!!!!"
Poczekałam do rana (aż sklep otworzą) pojechałam i zakupiłam zwykłą emulsję akrylową za bardzo miłą cenę, pomalowałam i z duszą na ramieniu kolejny transfer wykonałam.
Ale się cieszyłam! Pomyślałam że muszę ten proces udokumentować i...
wyszło jeszcze lepiej!!! AAAAAAAAAA jaka radość!
Przygotowania
I serce na ramieniu, zaglądam a tam transferek jak talala
Podsumowując: Farba nie może być emalią tylko EMULSJĄ AKRYLOWĄ
Taca już polakierowana, już dzisiaj "podawała" kawę popołudniu :)