Na weekend pojechaliśmy na Mazury. Kto był, to zna czar i atmosferę jezior. Byliśmy z Przyjaciółmi przez duże "P", bo nie raz poznawaliśmy Ich w "biedzie". I tym razem też tak było, ale o tym później.
Pogoda na początku nie powitała nas radośnie,
ale potem łaskawa była.
Poza widokami natur,y można spotkać widoki tego rodzaju:
Ogólnie bakcyl załapany! Podoba nam się baardzo i chętnie powtórzymy weekend pod żaglami.
W drodze powrotnej zepsuł nam się samochód i przecież nie mogło się zepsuć coś małego, tylko skrzynia biegów. I tu rola naszych Przyjaciół. Po pierwsze doradcza - bo co robić 200 km od domu, kiedy za holowanie chcą 650 zł? Po drugie pocieszająca - kiedy człowiek ryczy i słyszy "... no i co się stało?..." No bo i co się stało! Po trzecie pomocna - natychmiast zaproponowali rozwiązanie transportu powrotnego.
Dobrze mieć wokół siebie takich Ludzi :)
Historia z samochodem nie zaćmiła nam przygody mazurskiej i dobrze!
Anetka! Oj, wzruszyłam się troszkę... Ładnie napisane!
OdpowiedzUsuń